Nadchodzi jesień, a właściwie już nadeszła, chociaż jak na razie nie dała mi się odczuć, że już jest.
U mnie pogoda jest fenomenalna, niczym latem. Z tym, że wieczory i ranki są jednak chłodne.
Wraz z jesienią przyjdzie czas chłodu i słoty, długie wieczory, które najlepiej spędzimy przy kawałku pysznego ciasta i szklance parującej herbaty podanej z samowara.
No właśnie, z samowara, zapomnianego już dziś - niestety. Urządzenia, którego urok młodzi czytelnicy znają zapewne z literatury.
U mnie pogoda jest fenomenalna, niczym latem. Z tym, że wieczory i ranki są jednak chłodne.
Wraz z jesienią przyjdzie czas chłodu i słoty, długie wieczory, które najlepiej spędzimy przy kawałku pysznego ciasta i szklance parującej herbaty podanej z samowara.
No właśnie, z samowara, zapomnianego już dziś - niestety. Urządzenia, którego urok młodzi czytelnicy znają zapewne z literatury.
Te niezwykle dekoracyjne urządzenia zawitały podobno do Polski w połowie XIX wieku. Sprowadzono je z samej Rosji, z miasta Tuła, gdzie produkowano je - wyobraźcie sobie - w tamtejszej fabryce broni. Samowary wykonywano ze szlachetnych metali: srebra, miedzi lub mosiądzu, a paliło się w nich zwykle węglem drzewnym lub szyszkami.
Popatrzcie sami na te XIX wieczne, posrebrzane koszyczki do szklanek, zdobione ręcznie. Na szczególną uwagę zasługują ażurowe, filigranowe zdobienia - czyż nie są piękne, czy ktoś z Was owe koszyczki jeszcze pamięta ?
Para buch, koła w ruch ...
Przypomniałam sobie teraz, jak mój wujek (był konduktorem w pociągu na trasie Warszawa-Lwów - Brześć) opowiadał, że tuż po przekroczeniu granicy pojawiał się w wagonie nowy "pasażer" - wielki samowar.
Wraz z przebytymi kilometrami rozgrzewał się on coraz mocniej, aż wreszcie podróżni mogli kupić u konduktora herbatkę,
Zapewne, niektórzy z was pamiętają zwykłe szklanki umieszczone w misternie wykonanych koszyczkach z uszkiem. Właśnie w takich szklankach serwowano herbatę prosto z samowara. Teraz herbatę parzymy - po prostu - zalewając ją wrzątkiem.
Niestety, ale to już nie jest to co herbata zaparzona w samowarze, toż to był cały rytuał. Co tu dużo ukrywać - przypominało to rozruch starej lokomotywy. Jednakże efekt końcowy, wart był całego zachodu - picie takiej herbaty staje się rytuałem niczym z Czechowa.
Wraz z przebytymi kilometrami rozgrzewał się on coraz mocniej, aż wreszcie podróżni mogli kupić u konduktora herbatkę,
Zapewne, niektórzy z was pamiętają zwykłe szklanki umieszczone w misternie wykonanych koszyczkach z uszkiem. Właśnie w takich szklankach serwowano herbatę prosto z samowara. Teraz herbatę parzymy - po prostu - zalewając ją wrzątkiem.
Niestety, ale to już nie jest to co herbata zaparzona w samowarze, toż to był cały rytuał. Co tu dużo ukrywać - przypominało to rozruch starej lokomotywy. Jednakże efekt końcowy, wart był całego zachodu - picie takiej herbaty staje się rytuałem niczym z Czechowa.
"Sekret udanego ciasta tkwi w jabłkach: pysznych, nie za słodkich, ale i nie za kwaśnych, podduszonych z niewielką ilością cukru i dobrze odparowanych.
SZARLOTKA Z MIGDAŁAMI
Składniki:
3 szklanki mąki szymanowskiej (szczecińska, wrocławska)
5 jajek
szklanka cukru
opakowanie śmietany 22%
2 łyżeczki proszku do pieczenia
opakowanie cukru waniliowego
20 dag margaryny
2 kg jabłek
łyżka masła
łyżka cynamonu (jabłka lubią cynamon)
łyżeczka cukru pudru
płatki migdałowe
tłuszcz i bułka tarta do formy
Przygotowanie:
Mąkę i proszek do pieczenia przesiać przez sito na stolnicę (pozbywamy się w ten sposób zanieczyszczeń w mące a zarazem napowietrzamy ciasto), dodać kawałki miękkiej margaryny, 4 jajka rozbić, żółtka oddzielić od białek. Żółtka i jedno całe jajko wbić w zagłębienie zrobione w mące.
Do zagłębienia z żółtkami wlać śmietanę, wsypać cukier zwykły i cukier waniliowy. Szybko zagnieść ciasto. Uformować kulkę, owinąć w folię spożywczą, włożyć na 2 godziny do lodówki.
Dużą blaszkę natłuścić i oprószyć tartą bułką. Ciasto rozwałkować na grubość 1 cm, wylepić blaszkę, nakłuć ciasto widelcem. Piec na złoty kolor około 15 minut w temperaturze 170 st.C.
Jabłka obrać, usunąć gniazda nasienne. Pokroić w kawałki. Włożyć do rondla, podlać łyżką wody, dodać masło i cynamon, dusić, aż się rozpadną. Pod koniec dosłodzić do smaku. Ostudzić.
Białka ubić na sztywno z łyżeczką cukru pudru. Na podpieczone ciasto wyłożyć najpierw jabłka, potem pianę. Posypać migdałami. Piec kilka minut w temperaturze 180 st.C, aż migdały się zrumienią.
Życzę smacznego ...
No i nie może zabraknąć Piotra Czajkowskiego
Rany, uwielbiam szarlotkę !!! Pięknie wygląda na zdjęciu, odpisałam przepis, może się odważę....Całuski :))
OdpowiedzUsuńEuredyko, gwarantuję, że nic Ci się nie "zważy" ...:))Odwaga, niech należy do nas !!
OdpowiedzUsuńCieplutko pozdrawiam.
Może mi powiesz, skąd mam wziąć samowar do zaparzenia herbaty? Jedyny produkt z Tuły, jaki miała moja mama, to była elektryczna maszyna do szycia o wdzięcznej nazwie "Tuła". Odziedziczyłam ją, ale gdy udało mi się kupić polską maszynę "Łucznik", to "Tułę" zwróciłam mamie.
OdpowiedzUsuńMuzyka z "Jeziora łabędziego" jest cudowna, tylko widoki zimy mi nie pasują do niej, choć są cudowne. O szarlotce ze zrozumiałych względów nie będę wspominać.
Pozdrawiam jesiennie.
Witaj JaGa. Smakowicie ta szarlotka tu u ciebie wygląda bardzo mi smakuja wszystkie ciasta owocowe. Mistrzynia była moja teściowa. Z jednego jajka potrafila wyczarować cos co do dziś pamiętam, a samej mi nigdy się tak pyszne nie udawało. Zmiast samowaru teraz są czajniki elektryczne. Ostatnio taki na stół z porcelitu nabyłam bardzo ładny Pozdrawiam niedzielnie
OdpowiedzUsuńSzarlotka kusi do spróbowania. Samowar mam w domu, nie zabytkowy , elektryczny ale po tylu latach już nie odważyłabym się go włączyć. Piłam często herbatkę z samowara będąc dzieckiem.Pozdrawiam. Lotka
OdpowiedzUsuńJaguś,kiedyś w każdą sobotę jak były dzieci w domu piekłam ciasta , od paru lat nie piekę (mąż nie może)a dla samej siebie cała blaszka to marnotrawstwo ... jak nam się zachce coś słodkiego to kupujemy po ciachu i koniec.Taki oryginalny samowar równiez miałam )przywiozłam sobie z wycieczki z Mostwy), ale jak kuzynka była prosić nas na wesele zauroczyła się nim...więc dostała go w prezencie..:)) Serdeczności Jaguś ślę.
OdpowiedzUsuńANNO pewnie, że Ci powiem skąd wziąć taki samowar - na Allegro jest ich pełno ... :)) A maszyna "Tuła" zapewne była solidna, "nie gniotsia, nie łamiotsia", czyli nie do zdarcia. A mi właśnie te obrazki bardzo się spodobały, oprócz cudownej muzyki Czajkowskiego. No i tak się stało, że akurat ten klip dałam. Aniu od razu wiedziałam, że ta muzyka Ci się spodoba, choć innej nie "trawisz" ...:))
OdpowiedzUsuńA tą szarlotkę to już Ci daruję - cha, cha
Serdecznie pozdrawiam
Witaj Uleczko !
OdpowiedzUsuńNie tylko smakowicie wygląda, ale naprawdę jest smaczna. To faktycznie jest mistrzostwo, żeby prawie z niczego zrobić coś, ja chyba tak nie potrafię. Zresztą do ciast, to nie mam zbyt dobrej ręki, za to moja córka, robi je superowo ...:))
Zapewne ten czajnik musi być śliczny, który nabyłaś, ale samowar jak dla mnie jest taki "bardzo dostojny" ...
Pozdrawiam serdecznie.
Uwielbiam wszelkie szarlotki, i w ogóle ciasta z jabłkami, posypane jeszcze cynamonem, który nadaje im cudowną nutkę smaku.
OdpowiedzUsuńLoteczko, wtedy to była normalka u Ciebie picie herbaty z samowara, a teraz to już człowiek inaczej na to patrzy. Ja tam kiedyś też nie zwracałam uwagi na to w czym i jak herbatę się podaje, ale dzisiaj to nawet nie raz lubię zrobić coś innego. Może dlatego, że teraz człowiek ma więcej czasu niż kiedyś. Chociaż samowara nie posiadam, ani zabytkowego, ani elektrycznego. Teraz to nawet żałuję, że nie poprosiłam wujka, aby mi taki zakupił w Rosji.
Serdecznie pozdrawiam.
Alutko oczywiście, że pieczenie całej blaszki ciasta tylko dla samej siebie to się nie opłaca, a jeszcze teraz, gdy w sklepach mamy ich do wyboru do koloru ...
OdpowiedzUsuńA wiesz ja teraz to bardzo żałuję, że takiego samowara nie mam w domu mym, a wystarczyło powiedzieć słówko wujkowi, który prawie codziennie w Rosji był. Gdybym go miała to teraz stałby na honorowym miejscu w moim domu ...:))
Pozdrawiam serdecznie.
Robiłam ostatnio szarlotkę, ale nie wyglądała tak wspaniale jak Twoja:)
OdpowiedzUsuńOh, szarlotka może być całkiem dobra. Co prawda, mam dwie lewe ręce i nie moge takich dobrych rzeczy jeść bo jestem na wiecznej diecie, ale może dla kogoś zrobię.
OdpowiedzUsuńCo do tych koszyczków itd... łe tam, mam ładniejsze :D
Pozdrawiam :D
Grażynko wspaniały ten blog, brawo!!!!! A przepisy...super, trochę tu pobuszowałam i nabrałam strasznej ochoty na tę szarlotkę...a podrzućże kawałek:)))) Pozdrawiam Cię serdecznie i buziaczka przesyłam.
OdpowiedzUsuńLenko dziękuję ...
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
Generale wiem,że Ty osobiście to raczej słodkości unikasz, ale wiem również,że lubisz je robić dla innych i rozpieszczać ich ...:))
OdpowiedzUsuńTe koszyczki są ładne, no nioe mów że nie ?! Skoro mówisz, że Twoje są ładniejsze - to Ci wierzę ...
Pozdrawiam cieplutko.
Graszo dziękuję, ale widziałam i Twój na Bloggerze, też jest śliczny, a zegarek, który widnieje u mnie na blogu, mam dzięki Tobie ...
OdpowiedzUsuńCo tam kawałek ciasta, to mało, dam Ci blaszkę całą ...:)
Serdecznie pozdrawiam.
Pani Babciu - lubię robić je dla innych, nie dlatego że chcę kogokolwiek rozpieszczać. Chodzi o to że jestem złośliwa i w moim przekonaniu oni mają tyć, a ja im w tym dobrze pomagam :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
Witaj
OdpowiedzUsuńNie ma to,jak pyszna herbatka z samowara i szarlotki kąseczek :)
Słonecznie pozdrawiam, smacznie oczywiście :)
Generale, jakaś Ty przekorna i niedobra dziewucha ...:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko.
Morgano a zwłaszcza teraz gdy zaczynają się chłodniejsze dni. Ni tak nie może nas lepiej rozgrzać jak np. herbatka z rumem, a do tego kawał ciacha jakiego ...
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
JaGuś, gdybyś mi jeszcze powiedziała, gdzie mam sobie ten samowar postawić, byłabym wdzięczna. W mojej chałupie już nie ma gdzie szpilki wcisnąć. Nie powiedziałam, że zimowe obrazki mi się nie podobają, bo są prześliczne, tylko że nie pasują do "Jeziora łabędziego", bo tu powinny być ilustracje lasu, jeziora otoczonego lasem.
OdpowiedzUsuńŻyczę miłego tygodnia.
Pychotka szarlotka....Pozdrawiam cieplutko za oknem równie ciepło i tak cudnie jeszcze dzisiaj.
OdpowiedzUsuńDroga ANULKO, nic innego, jak zmienić powierzchnię chałupy, wtedy to nie jeden samowar wejdzie ...:))
OdpowiedzUsuńŻartowałam oczywiście, taki problem to nie tylko Ty masz, u mnie też jest tego wszystkiego w chałupie, potrzebne czy nie potrzebne, ale mieszkanie zagraca się - a nuż się przyda (okropność).
A ja nie powiedziałam, że Ty powiedziałaś, ale pomyśl Aniu, jednak coś łączy te zimowe obrazy z Czajkowskim i jego muzyką - ROSJA. No może i masz rację, że za bardzo do tego jeziora nie pasują, ale jak wyobraźnia zadziała, to się i dopasują ...
Serdeczności zostawiam.
Alicjo szarlotka jest na prawdę pychotka. U mnie też jak na razie, to są piękne te jesienne dni, chciałoby się, żeby trwały jak najdłużej, ale niestety to tylko marzenia, już nie długo ziąb nam dokuczy ... brr
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
i wspomnień czar film Anna Karenina a ciasto musi być pyszne a oprawa jego jedzenia wspaniała. Ogień buszujący w kominku, samowar gorąca herbata i rozpływający się w ustach ciasto niam, niam Wandeczka
OdpowiedzUsuńWandeczko no toś mnie wprawiła teraz w słodką błogość swymi słowami i tą herbatką z samowara i pysznym ciachem ...
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
Już kradnę przepis i robię szarlotkę, w sam raz na weekend, a ma wspaniałe jabłka z działki od brata. Moja babcia miała taki samowar, mosiężny, ale po jej śmierci dziadzio dał go jakiemuś swojemu kuzynowi. Ja wtedy miałam 16 lat i nie bardzo byłam zainteresowana takimi ustrojstwami. Teraz żałuję. Clipek świetny. Daaaawno temu byłam na tym spektaklu. Do dziś mam miłe wspomnienia. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJaguś, stęskniona zajrzałam do Ciebie i przeczytałam ten post. Zostawiłam otwarty komputer i rzuciłam się robić szarlotkę!!!!Ciasto się mrozi, wyjęłam jabłka zrobione kilka dni temu i po napisaniu komentarza lecę piec.
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że wyjdzie świetnie, więc już dziękuję za przepis.
Klip przecudny, a na obrazy nie mogę się napatrzeć mają taki niesamowity, tajemniczy-zimowy klimat.Pozdrawiam serdecznie!
Azalko, a mówi się, że "kradzione nie tuczy" ...:)), myślę jednak, że w przypadku szarlotki to już insza, inszość - no i jak, smakowało ??
OdpowiedzUsuńA co do samowara, to ja też teraz żałuję, że wujaszkowi nie powiedziałam aby mi taki zakupił w Rosji. Cóż, człowiek kiedyś nie przywiązywał wagi do takich rzeczy. A teraz wyobrażam sobie, jak bym siedziała sobie, szarlotkę zajadała i herbatką z samowara popijała. Widziałam różne samowary są na allegro, ale też są i w cenie, i na marzeniach się skończyło. ...
Co do "Jeziora łabędziego" to już o nim wspominałam w poście swoim, gdy pisałam "Tort Pawłowej", który powstał właśnie temu, że pewien kucharz będąc na tym balecie, zakochał się w tej muzyce i lekkości baletu, więc postanowił stworzyć tort, tak samo lekki i tak samo piękny ...
Serdecznie pozdrawiam.
Joter, och jak mnie ucieszyła ta wiadomość, że ktoś jednak tęskni za tymi moimi wypocinami ...:)
OdpowiedzUsuńNo i jak moja droga, ciacho udało się, czy ześlesz na babcię same "gromy i pierony" ?!
A obrazy są przecudne ... prawda !!
Serdecznie pozdrawiam.
Ciacho jest pyszne a do niego herbatka lub kaweczka, to już nie mówię.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. Mania.
Maniu ciacho robiłam sama, więc mogę powiedzieć z czystym sumieniem, że jest pycha! A zresztą, jeśli je już robiłaś to sama o tym dobrze wiesz!
UsuńPozdrawiam serdecznie.
No jasne, że robiłam, było pyszne i zaraz rodzinka je zjadła i domagali się następnego :))
UsuńPozdrawiam.
No i to bardzo cieszy mnie.
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Cały dom pachnie TĄ szarlotką, jest pyszna! DZIĘKUJĘ!!!!!Przesyłam buziaczki w dużej ilości.
OdpowiedzUsuńJoasiu wielkie dzięki za ten wpis, dobrze, że dałaś się namówić, bo jest naprawdę pycha ...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.