W Zakliczynie od 2000 r, odbywa się Święto Fasoli.
W roku 2006 Krzysztof Górski zużył 550 kg fasoli, 550 kg różnych mięs, 50 kg przecieru pomidorowego i 25 kg przypraw do przygotowania 3 ton fasolki po bretońsku.
Ja natomiast użyję trochę mniej składników do przyrządzenia tejże fasolki, ale chętnie się nią z Wami podzielę ...
Fasolka po bretońsku
Składniki:... 50 dag białej fasolki (najlepiej Jaś), 50 dag kiełbasy zwyczajnej lub prawdziwej wiejskiej, 1-2 cebule, 20 dag wędzonego boczku, około 100 g koncentratu pomidorowego,olej. Do smaku: sól, pieprz, mielona papryka słodka i ostra, cukier, majeranek, cząber.
Przygotowanie:
1. Dokładnie płuczemy fasolkę, następnie zalewamy gorącą wodą i zostawiamy na noc - niech się moczy. Następnego dnia gotujemy w tej samej wodzie, w której fasolka się moczyła. Gotuję ją do miękkości na tyle, by później nie używać żadnych zagęszczaczy w postaci, np.mąki. Ale nie na tyle, aby była rozgotowana! Jeżeli woda wyparuje, dolać ale nie dużo.
2. Kiełbasę, boczek, cebulę kroimy w kostkę. Do rondla wlewamy olej (ok.łyżki) i wrzucamy pokrojone składniki. Najpierw boczek, gdy chwilę się poddusi dodajemy cebulę i kiełbasę. Wszystko razem dusimy.
3. Gdy już mamy wszystko podduszone i ugotowane, do rondla wrzucamy fasolkę, dodajemy koncentrat pomidorowy i wszystko razem chwilę dusimy. Na samym końcu dodaję przyprawy, wg. smaku.
Pamiętajcie żeby zawsze potrawy doprawiać na sam koniec gotowania, bo po dodaniu np.koncentratu, boczku itp., potrawa ma już inny smak.
Więc najpierw spróbuj - zanim osolisz, doprawisz !
A czy będzie pycha - to Wam osądzić ;)
No, dobrze powiem już ... jest pycha !!!
A jeszcze lepsza na drugi dzień ...
Życzę smacznego ...
Post w ramach przenosin z Onetu
nie umiem sobie odmówić, choć czasem jak zjem, to nieco "mnie za dużo". ale trudno. usciski:)
OdpowiedzUsuńNo tak Ewuś, po tej potrawie z fasolką to pięknie się pęcznieje i fasolka sobie w brzuchu odprawia harce różne ... :)
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Kocham fasolkę!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam smacznie ...
UsuńUwielbiam fasolkę po bretońsku :-)))
OdpowiedzUsuńSmacznie pozdrawiam ...
UsuńNie lubiłam i tak mi pozostało...
OdpowiedzUsuńAndante, wszak nie każdy musi wszystko lubić ...:)
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Mam właśnie zamrożoną, niedawno robiliśmy. Bardzo ją lubimy. Jestem na blog.pl. Nie jestem zachwycona, ubogi blog, a możliwości też niewielkie. Blogspot to tak jak Mercedes do Syrenki. O tyle tylko, że mi linki przenieśli, ale póki co, niewiele tam umiem zrobić.Boję się, żeby linków nie utracić. Jaką decyzję podjęłaś?
OdpowiedzUsuńJa dzisiaj byłam na tym blogu, który mi już przeniosło (o tradycjach) i pół już prawie z niego usunęłam. Później przyjdzie pora na resztę. A jak już sobie tak wszytko przeniosę tutaj, a tam usunę, to usunę także tamten blog. A ten drugi blog, tak jak Ci już pisałam stanął na 62% przenoszenia i sobie stoi ... :) To najbardziej zależało mi na tym blogu, który sobie stoi, a nie na tym co mi przenieśli. Osobiście to wcale mi się tam nie podoba, tak jakoś zimno w tej scenerii blog widzę. A tutaj to mogę sobie robić co dusza zapragnie. Dobre porównanie Mercedesa do syrenki, bo naprawdę tak jest.
UsuńMuszę tylko zobaczyć czy będę mogła później całego bloga usunąć stamtąd ...
Wiesz Lotuś ciągle gdzieś tylko emigruję, już mi się to znudziło i ostaję tutaj. Poprzenoszę tylko te lepsze posty ze starych blogów i tego bloga będę hołubiła ... :)
Trochę mi szkoda tamtego bloga, troszku tam na nim się rządziło. Ale co tam, tu też jest ... SUPER!!!
Pozdrawiam serdecznie.
U mnie lubią fasolkę po bretońsku, ale nie za często...:)
OdpowiedzUsuńPrzy fasolce zwłaszcza - umiarkowanie wskazane.
UsuńPozdrawiam serdecznie.
uwielbiam fasolkę po bretońsku, zwłaszcza taką z dużą ilością ostrej papryki :)
OdpowiedzUsuńA ja jakoś nie przepadam za ostrymi przyprawami. Takiej zrobionej na ostro to już bym chyba nie zjadła ... :)
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Bardzo lubię fasolkę pod każda postacią, tylko te konsekwencje tego co ona potem z nami wyprawia to już troszeczkę mniej hi hi. Pozdrawiam JaGa serdecznie-;))
OdpowiedzUsuńTak wszystko z tą fasolką byłoby OK, gdyby później w brzuchu mniej śpiewała i tańce sobie urządzała ... :))
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Bretończycy ponoć ani wiedzą o tem, że takiej obmyślili potrawy...:)
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Mości Wachmistrzu, bo z tą fasolką to jest podobnie jak i z rybą po grecku ... :))
UsuńPozdrawiam serdecznie.
I jak z ruskimi pierogami, barszczem ukraińskim, który na Ukrainie nazywają barszczem polskim, śledziem po japońsku i plackami węgierskimi:))
UsuńKłaniam nisko:)
Wiele nazw potraw w naszej kuchni mają nazwy obce, a skąd się to wzięło ... to chyba nikt nie wie. A te nazwy barszczu to chyba na przekór są pozamieniane, aby śmieszniej było :))
UsuńPozdrawiam i ukłony składam.
Bardziej bym skłonny był mniemać, że on gdzie z pogranicza, z jakiego Wołynia czy Podola się wiedzie, to dla jednych był z zachodu, czyli polski, a dla drugich ze wschodu czyli ukraiński. Choć z drugiej znów strony gdyby tej potrawy tak znano od dawnych jakich czasów to powinniśmy go raczej znać jako barszczu ruskiego, bo określenie "ukraiński" w mowie naszej się dopiero w Międzywojniu zakorzeniło na dobre...
UsuńKłaniam nisko:)
Mości Wachmistrzu stokrotne dzięki za przybliżenie historyj obydwu barszczy. Poszperałam trochę w internecie, ale nigdzież podobnego tematu ni znalazłam. Dlatego jeszcze raz Ci bardzo dziękuję. Chciałabym nieć tyle wiadomości historycznych w głowie co Ty, ale niestety dużo mi do Ciebie brakuje :)Czy tak, czy siak jedno na pewno przy tej zupie ostanie - barszcz ...
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Lubię fasolkę,lubił ją też bardzo mój śp.mąż.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Fasola to taka pani, która w niektórych potrawach ... rządzi nami.
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Mnie uczono i do tej pory tak robię,że fasolę należy zalać zimną wodą dzień wczśniej. Fasola ładnie napęcznieje i szybciej się gotuje. Krystyna.
OdpowiedzUsuńOj Krysiu, a już myślałam, że zapomniałam o tym napisać. A wiesz ja znam jeszcze jeden sposób na tę fasolkę. Gdy np. zapomnimy ją namoczyć na noc, to można ją wrzucić do garnka (tego samego dnia), zalać wodą i pierwszy raz ją ugotować, wyłączyć i zostawić pod przykryciem niech sobie stoi. Gdy już przestygnie, znowu ją zagotować, wyłączyć i ostawić. I tak w kółko, aż fasolka będzie miękka ...
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Aha, jeszcze jedno - fasolkę zawsze zalewam gorącą wodą, taką, która dopiero co się zagotowała. Zdaje mi się, że wtedy ona szybciej pęcznieje ...
UsuńWitam serdecznie. Do każdej gotującej się potrawy gdy wyparuje woda należy dolać wrzątku by uzupełnić płyn i nie przerywać gotowania i nie zmnieniać smaku potrawy. Ja czasami jak najdzie mnie ochota to gotuję fasolę bez namaczania i też jest dobra.Krystyna.
UsuńWitam. To ja właśnie też tak robię jak i Ty Krysiu, bo nie można zmieniać temperatury wrzenia, dotyczy to się wszystkich potraw, gdzie woda jest niezbędna. A fasolkę bez namaczania to ja właśnie gotuję tym drugim sposobem i też jest dobrze.
UsuńSerdecznie pozdrawiam.
Witaj
OdpowiedzUsuńJa dodaję jeszcze karmel i czosnek.
Smacznie pozdrawiam :)
U mnie mój mąż lubi czosnek w potrawach, ja niekoniecznie, chociaż pomału mnie do tego przyzwyczaja. Ale za to bardzo lubię chlebek z masełkiem i czosnkiem pokrojonym i nań położonym.
UsuńSerdecznie pozdrawiam.
Ja też to, JaGo, lubię - w zdrowym ciele zdrowy chuch!
UsuńNie ma co patrzyć na innych, gdy o zdrowie chodzi - przecież nikt go nam nie da, nawet w prezencie ... :)
UsuńSerdecznie pozdrawiam.
Tak przyrządzona fasolkę, to, JaGo, bardzo chętnie i owszem, bo na szczęście w niczym nie przypomina żelaznej potrawy z różnych barów i bufetów np. dworcowych, którą na swój użytek nazwałem "fasolką po kretyńsku"! Obawiałem się nawet, że za te potrawę Bretania może nam wypowiedzieć wojnę, tym bardziej, ze podobno Bretończycy wcale takiej potrawy nie znają! Dla uzupełnienia podam parę żelaznych pozycji z kuchni polskiej:
OdpowiedzUsuń- pierogi ruskie
- barszcz ukraiński
- ryba po grecku
- śledź po japońsku
- golonka po bawarsku
- befsztyk tatarski
- sznycel wiedeński
- schabowy po parysku
a na deser kawa po turecku i ciasto francuskie z serem
Bąnapeti
Popatrz Klaterku niby kuchnia polska, a nie polska :) Te wszystkie nazwy mają się jak róża do kożucha - można by rzec. A ta golonka po Bawarsku, to chyba dlatego, że z piwem. Ale przecież u nas też piwo jest lubianym napojem. Tak w ogóle to te nazwy wzięły się chyba z księżyca :))
UsuńPozdrawiam i ukłony składam.
Przypuszczam, JaGo, że chyba zawsze jest jakaś kasa dla zawodowych i kreatywnych wymyślaczy nazw potraw dla naszej gastronomii. Osobiście ubawiły mnie potrawy ujęte w menu pewnego baru pod Myślenicami:
Usuń- śledź piękny w groszku
- pieczeń z... pręta (horror / komedia)
No, powiedzmy, smacznego!
ściskam ze smakiem
Cóż za kretyńskie nazwy dla potraw, a przy okazji i śmiechu warte :)) A jeżeli chodzi o śledzie to wiem, że coś tam nasz Karol Radziwiłł miał wspólnego, nawet chyba o tym gdzieś pisała, tyle, że teraz już nie pamiętam. A to śledź przystojniak :))
UsuńSerdeczności zostawiam.
Uwielbiam wszystkie straczkowe!!!
OdpowiedzUsuńFasolka po bretonsku w Twoim wydaniu: palce lizac!
Serdecznosci
Judith
Uwielbiam wszystkie straczkowe...
OdpowiedzUsuńFasoilka po bretonsku w Twoim wydaniu: palce lizac!
Serdecznosci
Judith
No nie powiem, ale ta fasolka jest naprawdę "palce lizać" ... :)
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Już od dawna "chodzi" za mną fasolka po bretońsku, która mi się zawsze udaje. Jednak nie radziłabym fasolki gotować w tej wodzie, w której się moczyła, bo jest gorzka. Kiedyś tak zrobiłam i była wstrętna.
OdpowiedzUsuńGorąco pozdrawiam.
Ja zawsze gotuję fasolkę w tej wodzie, w której się moczyła i jakoś jeszcze nie spotkałam z jej gorzkim smakiem. Ale może i masz rację Aniu, od dzisiaj tak na wszelki wypadek będę tę fasolkę gotowała w nowej wodzie, no chyba, że zapomnę ... zapomnę :)
UsuńPozdrawiam serdecznie.
W tej chwili już gotuję w nowej wodzie namoczoną na noc fasolkę. Jeszcze tylko sprawdzam, czy mam wszystko, co potrzebne. Wydaje mi się, że cząber gdzieś mam, ale go nie używam, bo kojarzy mi się z czubrycą, którą od samego rana śmierdziała cała Bułgaria, co doprowadzało mnie do szewskiej pasji. Choć już minęło ponad 25 lat, do tej pory czuję ten zapach.
UsuńŻyczę miłego dnia.
Aniu skoro masz tak niemiłe wspomnienia co do smaku, to lepiej daj sobie spokój z tym cząbrem. Bez niego przecież fasolka ta, też pyszną jest ...
UsuńPozdrawiam serdecznie.
ciekawe te rekordy:)
OdpowiedzUsuńNo wyobraź sobie, że masz 3 tony fasolki ugotować :))
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Bardzo lubię fasolke po bretońsku przepis taki sam jak moj serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńRóżo bo my wiemy co dobre ... :)
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Witam wieczorem...
OdpowiedzUsuńDziękuję za pamięć,
dziękuję za serce.
Kłaniam się pięknie
w serdecznej podzięce.
I choć to świat wirtualny
- to ciepło się czuje.
Za wszystko...
pięknie DZIĘKUJĘ.
Witaj Agatko.
UsuńAgatuszko najważniejsze jest, dobre serce mieć ...
Pozdrawiam serdecznie i dużo zdrówka życzę jeszcze raz.
Można wodę przegotować i ostudzić i zimną zalać fasolę. Wszystkie witaminy i sole mineralne zawarte w fasoli przechodzą do wody więc jak wylejemy wodę. w której się moczyła to pozbawiamy się tych składników.Krystyna.
OdpowiedzUsuńO właśnie i chyba ten sposób najlepszym mi się wydaje ...
UsuńUściski.
Kiedyś nie lubiłam strasznie tej potrawy, taka mdła mi się wydawała, ale jakiś czas temu doprawiłam ją sobie pieprzem cayenne i od razu lepiej moim zdaniem:) No i na pewno można się tym najeść :) Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńkasia
notatnikkulinarny.blogspot.com
Moja mam nigdy tej fasolki nie robiła,a ja jak tylko jej kiedyś posmakowałam od razu mi posmakowała, a jak sama już ją ugotowałam to już się w niej zakochałam ... :)
UsuńJa jak ją ugotuję i w michę sobie naładuję, to się tak najem, że na cały dzień mi starczy, bo już miejsca nie mam na więcej, jestem wypełniona do granic, i modlę się oby tylko nie pęknąć...:))
Pozdrawiam serdecznie.