Włosy stanowią bardzo ważny atrybut mody - począwszy od chwili, kiedy pierwszy zarośnięty człowiek jaskiniowy zachwycił się leniwcem swego kumpla z pieczary. Sądził, że to dandys z najmodniejszą fryzurą, i natychmiast pognał do głównego fryzjera hordy, żeby obsmyczył go w tym samym stylu ostrym kawałkiem krzemienia. Odtąd ludzie wyczyniali najróżniejsze rzeczy ze swoimi włosami, by mieć najmodniejszą fryzurę. Nie uwierzycie, jakich sposobów się imali, ileż trzeba było wycierpieć, by utrzymać się na topie.
Pierwotnie obcinano włosy dla wygody - długie utrudniały wykonywanie codziennych czynności. Ówczesny "fryzjer" miał do dyspozycji tylko nóż lub ogień. Początki cywilizacji to pierwsze narzędzia fryzjerskie - na terenie Mezopotamii znaleziono coś podobnego do brzytwy, w Egipcie narzędzie do cięcia włosów w kształcie sierpa. Wszystkie cywilizacje znały grzebienie i szpile do spinania włosów.
Prawie w każdej epoce pożądanym elementem fryzury były loki. Wśród mężczyzn i kobiet ze starożytnego Egiptu modne było fryzowanie sobie włosów przez owijanie ich wokół rozgrzanych metalowych prętów i utrwalanie woskiem pszczelim. Ułożenie fryzury zajmowało wieki! Ale to nie wszystko (naród ten szczególnie dbał o włosy), nacierano je pastą ze sproszkowanych oślich zębów, aby stały się mocniejsze. Pomysłowi Egipcjanie warzyli specjalne odżywki z krokodylowego, wężowego i lwiego tłuszczu. Po takiej kuracji można było liczyć, że delikwentowi włos z głowy nie spadnie!
W XVIII w. obcięte pukle nawijano na wałki i gotowano w wodzie z gliceryną. Uzyskane w ten sposób trwałe loki mocowano do fryzury. Przełomem w tej dziedzinie było wynalezienie trwałej ondulacji w latach 20. XX wieku.
W XVIII w. obcięte pukle nawijano na wałki i gotowano w wodzie z gliceryną. Uzyskane w ten sposób trwałe loki mocowano do fryzury. Przełomem w tej dziedzinie było wynalezienie trwałej ondulacji w latach 20. XX wieku.
Dawniej moda narzucała określony kanon urody uzupełniany przez strój i fryzurę. Grecja i Rzym to czasy loków. Kręcone włosy upięte misternie za pomocą specjalnych urządzeń były ideałem antyku. Średniowiecze nie zostawiło wiele pracy fryzjerom - preferowano włosy proste, długie, czesane z przedziałkiem pośrodku głowy.
Modna była wydłużona sylwetka, z czym dobrze komponowały się wysokie czepce, pod którymi kobiety zamężne ukrywały włosy. Rozpuszczone kobiece włosy były odbierane jako znak grzesznej natury kobiety - kusicielki. Stąd nakaz zakrywania włosów przez mężatki.
Zamężne damy chowały włosy do znajdującej się z tyłu głowy siatki, zaś czoło zdobiły klejnotami. W tym czasie modne były czoła wysokie. Damy rozpoczynały więc dzień od golenia zbędnego owłosienia głowy.
Polskie słowo "białogłowa", oznaczające kobietę pochodzi od białego czepca, który przywdziewała ona w dniu ślubu i bez którego nigdy już się publicznie nie pokazywała.
Starożytni Rzymianie raczej nie kwapili się do mycia włosów, gdyż wierzyli, że ta czynność może odpędzić potężnego opiekuńczego ducha głowy. Być może ten przesąd powstał za sprawą Plutarcha, który pouczał Rzymian, iż powinni zmywać sobie głowy tylko raz w roku, 13 sierpnia.
XVII wiek to wspaniałe koafiury zaczesywane wysoko do góry. Misterne fryzury utrzymywały kształt dzięki specjalnym konstrukcjom. Niewygodne? Potem było już tylko gorzej - naturalne fryzury zostały wyparte przez monstrualne peruki, które zniknęły dopiero z końcem XVIII wieku. Na początku wieku XIX inspiracją dla modniś były antyczne wzorce, które ustąpiły miejsca skomplikowanym fryzurom łączącym loki, koki i upinane warkocze.
Fryzura wyrazem buntu
Lata 20. XX wieku przyniosły rewolucję - kobiety obcięły włosy. Fryzura po raz pierwszy stała się symbolem buntu przeciwko panującym stosunkom społecznym - wyrazem emancypacji kobiet. Kolejna radykalna zmiana miała miejsce w latach 60 - kto nie pamięta szoku, jaki wywoływały zarośnięte głowy Beatlesów? Po wiekach misternie dopracowanych koafiur szukająca własnej drogi młodzież zarządziła odwrót od tradycji. Nieco później pojawiło się pokolenie "dzieci kwiatów" z długimi, rozpuszczonymi włosami. W drugiej połowie lat 70 szok wywoływali pankowcy w skórach, ciężkich butach, z krótkimi, sztywnymi fryzurami. Nieskrępowane wymogom mody, oryginalne fryzury stały się jednym z elementów rewolucji kulturowej i obyczajowej.
Peruki
Peruki świadczą o tym, jak ważne jest dla ludzi bujne owłosienie głowy. Używano ich już w Mezopotamii, ale prawdziwą furorę zrobiły w starożytnym Egipcie. Nosili je wszyscy - bogaci z włosów ludzkich, zaś biedni z filcu lub włókien roślinnych. Skóra głowy pod perukami była ogolona. W Grecji i Rzymie w powszechnym użyciu były treski wpinane w skomplikowane fryzury. Rzymianki wykorzystywały też jasne włosy niewolnic, które wpinały tak, by imitowały ich własne.
Sztuczne włosy wróciły do łask w połowie XVI wieku dzięki królowej Elżbiecie I, która nosiła perukę w kolorze intensywnie rudym. Odkąd zaś na początku XVII wieku łysinę zaczął ukrywać król Francji Ludwik XIII, stały się już nieodzownym elementem stroju kobiet i mężczyzn. Peruka nabrała rangi symbolu pozycji społecznej i prestiżu. Jedno było pewne, że im wyższa fryzura była, tym była modniejsza.
Pod koniec XVII wieku bogaci mężczyźni i kobiety w całej Europie byli absolutnie opętani obsesją mody - perukami. Ale to nie były takie zwykłe peruki, lecz ... teatr jednej głowy, prawdziwe dzieła sztuki! Arystokratki - szczególnie damy z kręgu francuskiej królowej Marii Antoniny (1755-93), słynącej z namiętności do strojów i zbytku - uważały, że prawdziwa elegantka powinna paradować z historyczną sceną na głowie. Tak więc na szczycie damskich głów rozkwitały ogrody lub cumowały frachtowce. Peruki były tak wysokie, że fryzjer musiał czasami wchodzić na drabinę.
Jan Chryzostom Pasek tak pisał o perukach, które przywiozła do Polski Maria Ludwika - "rzadko było obaczyć czupryny, tylko łby jak pudła największe, aż jasność okien zasłaniały".
Peruki męskie początkowo przyjmowały formę opadających na ramiona loków, by potem zamienić się na zaczesane do tyłu i zakończone kitką.
Fryzura nie siada! - czyli jak tworzono te niezwykłe uczesania
Francuscy mistrzowie sztuki fryzjerskiej układali włosy na drucianych ramach (podobnie jak dzisiaj układa się kompozycje kwiatowe), a kształt fryzurom nadawali poduszeczkami z końskiego włosia.
Fryzurę utrwalano, nakładając na włosy ogromne ilości smarowidła zwanego pomadą. Był to XVIII-wieczny odpowiednika dzisiejszego żelu do układania włosów, lecz pomadę robiono ze smalcu, czyli tłuszczu wytopionego z mięsa. Aby stłumić jego woń, dodawano perfum - wyobraźcie sobie ten zapach ...
Na koniec obficie posypywano eleganckie głowy pudrem. Ten "fryzjerski łupież" robiono z mąki. Czasami barwiono go n różowo, niebiesko bądź żółto, aby fryzura pasowała kolorystycznie do sukni damy.
I wreszcie fryzjer dodawał elementy mające tworzyć dzieło sztuki - koszyki z kwiatami, misy z owocami ... studnię, wiadro na odpadki - słowem wszystko co mogło się przydać.
Pielęgnacja
Greczynki myły głowy w mieszance popiołu i gliny. Zachowały się też średniowieczne przepisy na pielęgnację włosów - myło się je roztworem saletry i zmiażdżonej cieciorki. Bywały jednak epoki kiedy unikano mycia, także głowy. Higienę miało zastąpić pudrowanie i perfumowanie. Właśnie w tych czasach, czasach peruk (najczęściej wykonanych z włosia końskiego) z wymyślnymi konstrukcjami na głowie, które było siedliskiem wszy i innego robactwa, a nawet myszy gniazdka sobie wiły. Przykładem być może Lady Coke Norfolk, która poroniła z przestrachu po wykryciu w swojej koafiurze ... myszy. XVIII wieczny elegant czy elegantka wyposażony był więc w sprzęt do walki z insektami: różnego rodzaju młoteczki (od metalowych do złotych), łapeczki a także pułapeczki. Powiedzcie sami, iż historia fryzur XVIII wiecznych jest niesamowita!!! Jeszcze w latach 50 i 60. XX wieku zalecano mycie głowy nie częściej niż raz na 10-14 dni. Żeby nie chodzić z tłustymi włosami, należało je myć "na sucho", np. zmieloną kaszą jęczmienną. Dopiero pod koniec lat 70 zalecano myć głowę stosownie do własnych potrzeb.
Symbolem braku higieny był kołtun polski, który szczególnie doskwierał chłopom. Kołtun to sfilcowana plątanina niemytych i nieczesanych włosów. Długo tego typu "fryzury" nie wiązano z brakiem higieny. Otaczano ją za to wieloma przesądami. Kołtun uważano za siedlisko złych demonów i wierzono, że "wyciąga" z ciała różne choroby. Panowało przekonanie, że obcięcie go grozi ślepotą, głuchotą lub szaleństwem, więc czekano, aż sam odpadnie. Metodą na pozbycie się kołtuna było picie wódki, w której namoczono inny kołtun lub zjedzenie ugotowanego jeża.
Pstro na głowie
Nie było chyba epoki, w której kobieta byłaby zadowolona z barwy swoich włosów. Już Egipcjanki nauczyły się wykorzystywać hennę i indygo do nadania czerwonego lub granatowego połysku włosom. Greczynki rozjaśniały włosy z pomocą rumianku i promieni słonecznych. Fryzjerzy preparowali "farby" do włosów z mieszanki ziół, soli mineralnych, miedzi i ołowiu. Bywało, że owe "farby" wypalały włosy i parzyły skórę głowy.
Rzymianki również rozjaśniały włosy. Używały do tego celu specjalnego mydła i koziego tłuszczu, popiołu i buczyny. W średniowieczu wynaleziono bardzo trwałą farbę z łupin orzecha, tlenku ołowiu i siarczanu miedzi, która barwiła włosy na czarno.
W XVIII wieku kolor włosom nadawano za pomocą barwnego pudru. Koafiurę jakakolwiek by nie była, koniecznie trzeba było najpiękniej upudrować. Bo na całe XVIII stulecie jak śnieg nieprzerwanie sypał się zewsząd delikatny pył pudru. Najczęściej białego. Choć i kolorowy się trafił, gdy wymagała tego barwa sukni albo fantazja elegantki. Toteż zawsze na "gotowalni" (toaletce) damy leżał sobie "łabędzik" - z przyszytego do irchy puchu zrobiona kulka pierzasta, opatrzona w rączkę, którą ująwszy, można było delikatnym dotykiem puder rozprowadzić, lub lekko potrząsając, osypywać sobie na głowę.
Jejku jakże się babcia rozpisała i "o mały włos" byłoby tego jeszcze raz tyle. Ten jest szczęśliwym, kto ma "czuprynę jak u Absalona" (bujną), a na pociechę łysym powiem, że "wulkan trawą nie zarasta" :) I jeszcze jedno - przy mnie - "włos wam z głowy nie spadanie" ... :)
Zamężne damy chowały włosy do znajdującej się z tyłu głowy siatki, zaś czoło zdobiły klejnotami. W tym czasie modne były czoła wysokie. Damy rozpoczynały więc dzień od golenia zbędnego owłosienia głowy.
Polskie słowo "białogłowa", oznaczające kobietę pochodzi od białego czepca, który przywdziewała ona w dniu ślubu i bez którego nigdy już się publicznie nie pokazywała.
Starożytni Rzymianie raczej nie kwapili się do mycia włosów, gdyż wierzyli, że ta czynność może odpędzić potężnego opiekuńczego ducha głowy. Być może ten przesąd powstał za sprawą Plutarcha, który pouczał Rzymian, iż powinni zmywać sobie głowy tylko raz w roku, 13 sierpnia.
XVII wiek to wspaniałe koafiury zaczesywane wysoko do góry. Misterne fryzury utrzymywały kształt dzięki specjalnym konstrukcjom. Niewygodne? Potem było już tylko gorzej - naturalne fryzury zostały wyparte przez monstrualne peruki, które zniknęły dopiero z końcem XVIII wieku. Na początku wieku XIX inspiracją dla modniś były antyczne wzorce, które ustąpiły miejsca skomplikowanym fryzurom łączącym loki, koki i upinane warkocze.
Fryzura wyrazem buntu
Lata 20. XX wieku przyniosły rewolucję - kobiety obcięły włosy. Fryzura po raz pierwszy stała się symbolem buntu przeciwko panującym stosunkom społecznym - wyrazem emancypacji kobiet. Kolejna radykalna zmiana miała miejsce w latach 60 - kto nie pamięta szoku, jaki wywoływały zarośnięte głowy Beatlesów? Po wiekach misternie dopracowanych koafiur szukająca własnej drogi młodzież zarządziła odwrót od tradycji. Nieco później pojawiło się pokolenie "dzieci kwiatów" z długimi, rozpuszczonymi włosami. W drugiej połowie lat 70 szok wywoływali pankowcy w skórach, ciężkich butach, z krótkimi, sztywnymi fryzurami. Nieskrępowane wymogom mody, oryginalne fryzury stały się jednym z elementów rewolucji kulturowej i obyczajowej.
Peruki
Peruki świadczą o tym, jak ważne jest dla ludzi bujne owłosienie głowy. Używano ich już w Mezopotamii, ale prawdziwą furorę zrobiły w starożytnym Egipcie. Nosili je wszyscy - bogaci z włosów ludzkich, zaś biedni z filcu lub włókien roślinnych. Skóra głowy pod perukami była ogolona. W Grecji i Rzymie w powszechnym użyciu były treski wpinane w skomplikowane fryzury. Rzymianki wykorzystywały też jasne włosy niewolnic, które wpinały tak, by imitowały ich własne.
Pod koniec XVII wieku bogaci mężczyźni i kobiety w całej Europie byli absolutnie opętani obsesją mody - perukami. Ale to nie były takie zwykłe peruki, lecz ... teatr jednej głowy, prawdziwe dzieła sztuki! Arystokratki - szczególnie damy z kręgu francuskiej królowej Marii Antoniny (1755-93), słynącej z namiętności do strojów i zbytku - uważały, że prawdziwa elegantka powinna paradować z historyczną sceną na głowie. Tak więc na szczycie damskich głów rozkwitały ogrody lub cumowały frachtowce. Peruki były tak wysokie, że fryzjer musiał czasami wchodzić na drabinę.
Jan Chryzostom Pasek tak pisał o perukach, które przywiozła do Polski Maria Ludwika - "rzadko było obaczyć czupryny, tylko łby jak pudła największe, aż jasność okien zasłaniały".
Peruki męskie początkowo przyjmowały formę opadających na ramiona loków, by potem zamienić się na zaczesane do tyłu i zakończone kitką.
Fryzura nie siada! - czyli jak tworzono te niezwykłe uczesania
Francuscy mistrzowie sztuki fryzjerskiej układali włosy na drucianych ramach (podobnie jak dzisiaj układa się kompozycje kwiatowe), a kształt fryzurom nadawali poduszeczkami z końskiego włosia.
Fryzurę utrwalano, nakładając na włosy ogromne ilości smarowidła zwanego pomadą. Był to XVIII-wieczny odpowiednika dzisiejszego żelu do układania włosów, lecz pomadę robiono ze smalcu, czyli tłuszczu wytopionego z mięsa. Aby stłumić jego woń, dodawano perfum - wyobraźcie sobie ten zapach ...
Na koniec obficie posypywano eleganckie głowy pudrem. Ten "fryzjerski łupież" robiono z mąki. Czasami barwiono go n różowo, niebiesko bądź żółto, aby fryzura pasowała kolorystycznie do sukni damy.
I wreszcie fryzjer dodawał elementy mające tworzyć dzieło sztuki - koszyki z kwiatami, misy z owocami ... studnię, wiadro na odpadki - słowem wszystko co mogło się przydać.
Pielęgnacja
Greczynki myły głowy w mieszance popiołu i gliny. Zachowały się też średniowieczne przepisy na pielęgnację włosów - myło się je roztworem saletry i zmiażdżonej cieciorki. Bywały jednak epoki kiedy unikano mycia, także głowy. Higienę miało zastąpić pudrowanie i perfumowanie. Właśnie w tych czasach, czasach peruk (najczęściej wykonanych z włosia końskiego) z wymyślnymi konstrukcjami na głowie, które było siedliskiem wszy i innego robactwa, a nawet myszy gniazdka sobie wiły. Przykładem być może Lady Coke Norfolk, która poroniła z przestrachu po wykryciu w swojej koafiurze ... myszy. XVIII wieczny elegant czy elegantka wyposażony był więc w sprzęt do walki z insektami: różnego rodzaju młoteczki (od metalowych do złotych), łapeczki a także pułapeczki. Powiedzcie sami, iż historia fryzur XVIII wiecznych jest niesamowita!!! Jeszcze w latach 50 i 60. XX wieku zalecano mycie głowy nie częściej niż raz na 10-14 dni. Żeby nie chodzić z tłustymi włosami, należało je myć "na sucho", np. zmieloną kaszą jęczmienną. Dopiero pod koniec lat 70 zalecano myć głowę stosownie do własnych potrzeb.
Źródło: SILVA RERUM |
Symbolem braku higieny był kołtun polski, który szczególnie doskwierał chłopom. Kołtun to sfilcowana plątanina niemytych i nieczesanych włosów. Długo tego typu "fryzury" nie wiązano z brakiem higieny. Otaczano ją za to wieloma przesądami. Kołtun uważano za siedlisko złych demonów i wierzono, że "wyciąga" z ciała różne choroby. Panowało przekonanie, że obcięcie go grozi ślepotą, głuchotą lub szaleństwem, więc czekano, aż sam odpadnie. Metodą na pozbycie się kołtuna było picie wódki, w której namoczono inny kołtun lub zjedzenie ugotowanego jeża.
Pstro na głowie
Nie było chyba epoki, w której kobieta byłaby zadowolona z barwy swoich włosów. Już Egipcjanki nauczyły się wykorzystywać hennę i indygo do nadania czerwonego lub granatowego połysku włosom. Greczynki rozjaśniały włosy z pomocą rumianku i promieni słonecznych. Fryzjerzy preparowali "farby" do włosów z mieszanki ziół, soli mineralnych, miedzi i ołowiu. Bywało, że owe "farby" wypalały włosy i parzyły skórę głowy.
Rzymianki również rozjaśniały włosy. Używały do tego celu specjalnego mydła i koziego tłuszczu, popiołu i buczyny. W średniowieczu wynaleziono bardzo trwałą farbę z łupin orzecha, tlenku ołowiu i siarczanu miedzi, która barwiła włosy na czarno.
W XVIII wieku kolor włosom nadawano za pomocą barwnego pudru. Koafiurę jakakolwiek by nie była, koniecznie trzeba było najpiękniej upudrować. Bo na całe XVIII stulecie jak śnieg nieprzerwanie sypał się zewsząd delikatny pył pudru. Najczęściej białego. Choć i kolorowy się trafił, gdy wymagała tego barwa sukni albo fantazja elegantki. Toteż zawsze na "gotowalni" (toaletce) damy leżał sobie "łabędzik" - z przyszytego do irchy puchu zrobiona kulka pierzasta, opatrzona w rączkę, którą ująwszy, można było delikatnym dotykiem puder rozprowadzić, lub lekko potrząsając, osypywać sobie na głowę.
Jejku jakże się babcia rozpisała i "o mały włos" byłoby tego jeszcze raz tyle. Ten jest szczęśliwym, kto ma "czuprynę jak u Absalona" (bujną), a na pociechę łysym powiem, że "wulkan trawą nie zarasta" :) I jeszcze jedno - przy mnie - "włos wam z głowy nie spadanie" ... :)
Pomocne źródła:
WIKIPEDIA
SILVA RERUM
"Wrzask mody" - Michael COX
"KALENDARZ POLSKI" - Józef Szczypka
"FARFAŁKI STAROPOLSKIE" - A. Hermeliński-Dzierożyński
WIKIPEDIA
SILVA RERUM
"Wrzask mody" - Michael COX
"KALENDARZ POLSKI" - Józef Szczypka
"FARFAŁKI STAROPOLSKIE" - A. Hermeliński-Dzierożyński
Ciekawe, ciekawe,
OdpowiedzUsuńale jak można było myć głowę tylko raz na rok ??!!
Wyłącz ptaszki, bo mi koty demolują komputer :-)))
Moja droga nam teraz takie niemycie głowy przez rok, to w głowie się nie mieści, ale kiedyś to chyba była normalka ...
UsuńAle się uśmiałam z tych Twoich kotów i moich ptaszków...:)))
Pozdrawiam serdecznie.
Jak dobrze Jaguś, że dzisiejsza moda wymaga schludnych fryzur. Nie wyobrażam sobie gdybym miała nosić na głowie tak ogromniastą perukę, a do tego jeszcze myszy miały by mi się zalęgnąć. Wraz z tą modą na takie fryzury - panowała i moda na niemycie włosów głowy. MAKABRA!!!
OdpowiedzUsuńDobrze Jaguś, że już wróciłaś i napisałaś bardzo ciekawy post.
Pozdrawiam. Mania
Maniu i owszem dzisiejsze fryzury są o wiele bardziej wygodniejsze i dla głowy jak i higieny. Ale dzisiaj są też brudasy, którym wszelkie insekta we włosach nie są obce.
UsuńJa też się cieszę, że już jestem tu z Wami :)))
Pozdrawiam serdecznie.
tak przeniosłam się lepiej tu jest tam mi znudzi,lo się na blogspocie a tu możecie mi emotionki-buźki dawać a tam czasami ktoś mnie straszył a tu też jest super.
OdpowiedzUsuńAgatko jak to Cię zastraszano?! No coś podobnego ...
UsuńW takim razie dobrze, że się przeniosłaś i następnym razem jak będę u Ciebie to nie omieszkam buźkę Ci zostawić.
Tymczasem zostawiam ją u siebie.
Duża buźka!
Ale się napracowałaś nad tym postem. Fantastycznie przedstawiłaś historię włosów na głowach z dawnych czasów. Nie wiem czy pamietasz bum na peruki w latach siedemdziesiątych? Ale to był zabawny czas. Kiedyś oglądałam scenkę na dancingu, kobiecie spadła peruka, a pod spodem przetłuszczone włosy. Najlepiej krótkie włosy nosić i nie potrzebować takich narzędzi jak lokówka, modelówka czy nawet suszarka. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJak nie potrzeba? Długie są wygodniejsze w utrzymaniu. Szybko w kok lub kitkę zwiążesz i jest. A krótkie - modelować trzeba. Przynajmniej u mnie!
UsuńMnie się wydaje, że wystarczy tylko obciąć u fryzjera. Ja takie mam od wielu lat i jestem zadowolona. Oczywiście że jest to kwestia przyzwyczajenia, bo jedna lubi krótkie, a inna długie. Ważne jest jak się kto w jakiej fryzurze czuje, prawda?
UsuńLoteczko no troszku pracy w tego posta włożyłam, ale jestem bardzo z niego zadowolona. I tak jak teraz go przeczytałam sobie na spokojnie, to zauważyłam, że jeszcze prawie połowy nie zamieściłam :)
UsuńPeruki to ja troszku pamiętam i trochę nie pamiętam, bo w tym czasie to ja miałam zaledwie 12 lat i nie w głowie mi wtedy były peruki:) Ja gdybym była na miejscu tej "damy", to chyba bym się ze wstydu spaliła, gdyby odkryto pod peruką tłuste włosy. Widocznie "dama" nieźle się bawiła, skoro jej peruka spadła ...
Co do włosów długich czy krótkich moje drogie, to każdy nosi takie jakie lubi. Ja od kiedy pamiętam zawsze miałam włosy długie, a na czas obecny mam tak długie, aż do pasa (u fryzjera nie byłam 3 lata). Dla mnie długie są wygodne, bo zawsze je zwiążę w kitkę, lub zaplotę i w koczek ułożę. Wiadomo, że przy długich włosach jest więcej pracy. Krótkie włosy miałam chyba trzy razy w życiu i nie byłam z nich zadowolona. Mam proste włosy jak drut i kiedy zawsze rano wstałam to każdy włos był w inną stronę ...
Najważniejsze aby włosy krótkie czy długie zawsze były zadbane, byśmy nie musieli w nich zakładać jakichś pułapek na insekty, jak robiły to panie w dawniejszych czasach, w czasach fryzur sięgających prawie "do nieba".
Pozdrawiam serdecznie.
Loteczko a co do lokówek, prostownic (mam proste włosy), suszarek to nigdy nie używałam. Jedynie kiedyś używałam wałków do włosów, ale teraz to nawet i ich nie używam. Włosów też nigdy nie farbowałam jedynie tylko szamponu koloryzującego do nich używałam. I powiem Ci, że na dzisiejszy czas mam jeszcze dość sporo włosów na głowie. Zrobiłam sobie nawet fotkę z nimi, tzn. mąż mi zrobił, ale zrobił je tak - nijak, więc zrezygnowałam.
UsuńMuszę na następny raz go pouczyć :))
Buźka.
Ja też mam proste i zawsze miałam gęste. Farbuję, bo jestem całkiem siwa. Krótkie noszę ze względu na to, ze na basenie jest mi wygodnie czepek zakładać. Miłej niedzieli życzę.
UsuńJa może nie całkiem jestem siwa, ale też tych włosów białych jak szron ci u mnie nie brakuje. Może kiedyś je zafarbuję :)
UsuńNo tak jeśli bym chodziła na basen, to dla wygody zapewne też bym niemiała swoich włosów tak długich. Ale póki co, nacieszę się jeszcze nimi.
Pozdrawiam serdecznie.
Przypomniałaś mi że mam dziś wizytę u fryzjera. Pozdrawiam JaGa serdecznie-;))
OdpowiedzUsuńA ja już zapomniałam jak fryzjer wygląda ... :))
UsuńPozdrawiam serdecznie.
niesamowite o czym tu czytam... wiele z tego słyszałam: o tych kołtunach - co przetrwało do dziś.... w szkole nauczycielka opowiadała , że w wykształconej, rodzinie dzieciak zachorował, wezwano lekarza. Jak lekarka zobaczyła, od razu za nożyce, miła inteligętna mama rzuciła sie na nią: co Pani Robi! - krzyczała - to ją chroni...
OdpowiedzUsuńmyślałąm, że pękne ze śmiechu...
swoją drogą to ciekawe kto takie "mądrości" wymyśla, i te "prawdy ludowe" ustala... masakra...
pozdrawiam i zapraszam
Faktycznie - niesamowite ...
UsuńTo widzisz i w dzisiejszych czasach i to wcale nie u chłopstwa kołtuny się zdarzają i ludzie zabobonni, którzy wierzą w stare prawdy.
Ależ moja droga, to wszystko nie są wymysły żadne, tylko wszystko jest udokumentowane przez historyków. Wiesz jak ja lubię czytać takie różne historie z dawien dawna. Chociaż kiedyś historia nie była moją mocną stroną. Do dzisiejszego czasu zachowało się wiele dzienników, pamiętników z dawnych czasów, np. "Opis obyczajów ..." - J. Kitowicza, "Encyklopedia staropolska" - Z. Glogera i wiele, wiele innych.
Pozdrawiam serdecznie.
No, Jaga! Jestem pod wrażeniem!
OdpowiedzUsuńJa też ...:)))
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Chyba cały czas, gdy Cię nie było, poszukiwałaś materiał do tego postu. Toż to prawie praca magisterska! Ciekawa jestem, jak w tych koafiurach spały elegantki.
OdpowiedzUsuńChyba gdzieś czytałam, ze ze względu na wysokość fryzur w Wersalu podwyższano wejścia, aby damy mogły się zmieścić na wysokość, a ze względu na szerokość spódnic musiano je poszerzać.
Jak to dobrze, że teraz nie mamy takich problemów.
Cieplutko pozdrawiam.
No tak Aniu, gdzieś tydzień bez mała mi zeszło na tworzeniu tego posta, ale i tak wszystkiego nie napisałam. Zapomniałam napisać(Ty ni przypomniałaś), że owe damy w swych fryzurach spały na siedząco ... wyobraź sobie. A nie dość tego, na głowy jeszcze nakładały różnego rodzaju worki, tak aby fryzura im się nie popsuła. Ciekawa jestem tylko jak to było, jak dama w głębokim śnie - spadła z siedzenia :))
UsuńO tych drzwiach i wysokości fryzur, też mi przypomniałaś. Ale to jeszcze nie koniec, bo przecież trzeba było jakoś wsiąść w tej fryzurze do karety. Ale i z tym sobie poradzono - po prostu ściągano dachy karet, lub peruki uczepiano do dachu karety.
Damy nie miały wtedy łatwo (same tego chciały), musiały przecież takie ciężary dźwigać na głowie, a więc podpierały się ślicznymi, pięknie zdobionymi laseczkami.
Jak M.COX pisze w swojej książce pt. "Wrzask mody" o fryzurach, co niektórych pań, że np. PANI DE CHOISEUL - miała uczesanie w stylu "Sielski ogródek", nad czołem był szemrzący strumyk z lusterek, a ukoronowaniem działa był nakręcany wiatrak, KSIĘŻNICZKA DE MACHIN - miała włosy ufryzowane wokół klatki z żywymi motylami a MARIA ANTONINA na głowie nosiła niemalże warzywniak. A to świeża kapusta na czubku głowy, obok świeży karczoch, a nad czołem - świeży pęczek rzodkiewek ...
No co Ty na to :)
Pozdrawiam serdecznie.
A ja na to "cha- cha- cha"!!! To były istne niewolnice mody. O takich pisał Krasicki w satyrze "Żona modna". Na dodatek te wszy i nawet myszy- fuj! Całe szczęście, że już to nam nie grozi, bo nie wyobrażam siebie z kapustą na głowie;) Już wyobrażam sobie wielgaśne peruki na dachu samochodu, chyba że ktoś ma kabriolet;)
UsuńJednak mimo wszystko podoba mi się epoka oświecenia, choć na pewno nie ze względu na modę.
Ciepłe uściski.
Tak to była szalona moda uczesań na głowie i sukien. Ale ciekawe czy za 200 lat ktoś nie będzie mówił tak o naszej modzie, modzie XX i XXI wieku...:)) Wiadomo, że wtedy na takie szaleństwa nie każdy mógł sobie pozwolić, bo te suknie i peruki suto przyozdabiane to też kosztowały niemało. Kiedyś jeszcze napiszę o modzie z tamtych czasów. Tak czy siak - mimo, że pod wówczas moda była szalona i nie tylko moda, to ja też lubię zatrzymać się na jakiś czas w tamtej dobie, która mnie bardzo fascynuje.
UsuńCzytam o tym wszystkim z zapartym tchem, jakby to jaki bestseler był :)
Pozdrawiam serdecznie.
JaGuś, może kiedyś ktoś będzie pisał o obecnych szalonych stringach, które niczego nie zakrywają, a wszystko pokazują. Mimo wszystko peruki były wygodne, nie trzeba było codziennie fryzować włosów, tylko nałożyć wymyślną perukę. Panowie mogli zakryć łysinkę, a teraz mają problemy z ukryciem jej. Kiedyś prezydent Białorusi, Łukaszenko, przeczesywał sobie włosy z lewej strony na prawą i gdy zawiał wiatr, wyglądał bardzo głupio, bo ta zaczeska beztrosko sobie powiewała na wietrze. Teraz już tego nie robi.
UsuńSerdecznie pozdrawiam w piękny dzień.
Aniu bo te stringi to wcale nie są wygodne, włażą w tyłek tu i tam, ale za to jakże modne. Po co w ogóle je nosić jak i tak wszystko widać, chyba dla niewygody :) Może te peruki i wygodne są, ale to tak jakbyś cały czas nosiła czapkę na głowie. Osobiście nie lubię peruk. Jednakże są takie przypadki człowieczego losu, że niemożna się bez peruki obejść.
UsuńTo ja Aniu jeszcze Ci powiem taką historyczną ciekawostkę, którą znalazłam w książce u M.COXA ... a mianowicie:
"W roku 1698 car rosyjski Piotr Wielki (1672-1725) spróbował swych sił jako fryzjer amator. Ponieważ nie lubił zarostu - gdyż jego nie był zbyt bujny - osobiście zgolił głowy wszystkim bojarom. Po czym wydał dekret, że jeśli ktokolwiek ma ochotę pokazywać zarośniętą twarz, musi zapłacić specjalny podatek. Na rogatkach miast urzędowali wyznaczeni inspektorzy, przepuszczający wyłącznie brodaczy, którzy wykupili specjalny miedziany żeton. Pozostali byli goleni przymusowo".
Dobrze, że dzisiaj niema nakazu z góry obcinania na "łysą pałę"...
Serdeczności zostawiam.
Jest taki dowcip, że gdy kiedyś chciało się zobaczyć pośladki, trzeba było rozchylić majtki, a teraz trzeba rozchylić pośladki, aby zobaczyć majtki.
UsuńO Piotrze Wielkim słyszałam, że chcąc ucywilizować bojarów rosyjskich, kazał obciąć im brody. Kto tego nie zrobił, to był zmuszany siłą.
Czy znowu masz jakąś kwarantannę od bloga?
Buziaczki w dość chłodny dzień.
Toż to cała prawda z tymi stringami ... :)
UsuńOj tam jaka tam kwarantanna, po prostu nie mogę się teraz ze wszystkim wyrobić, a to jabłka, a to buraki, i skoro już to jest to trzeba to zrobić. Jeszcze troszku mi się tego zostało. O, a jeszcze niedługo przyjdzie czas na dynię i jej przetworzenie. O Matko Boska - mam już tego dość :))
Pozdrawiam serdecznie.
Obszerna wiedza !! Dodam, że dawniej nie tylko włosy chroniono przed myciem, ale i ciało. Co do modnych fryzur - samo nasze pokolenie przerabiało różnorakie. Ja pamiętam jak byłam obcięta w szkole średniej na Anulę z "Wojny domowej". Każda idolka była naśladowana także w stylu uczesania. Pozdrawiam, Marylko :)
OdpowiedzUsuńAniu masz rację kiedyś broniono się w ogóle przed myciem, uważano bowiem, że to jest niezdrowo. Jak Anulka - to Anulka :) Tak fryzury zawsze wzorowano na wzór innych ludzi. I tak na przykład w latach 20 XX modne było uczesanie a la Kleopatra, czy fryzura afro w stylu zespołu "The Jackson Five"...
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Witaj
OdpowiedzUsuńA ja mam młodzieżową grzywkę na boczek i już, a co mi tam :)grunt, to dobre samopoczucie ;)
Miłego weekendu :)
Oczywiście Morgano, najważniejsze jest samopoczucie - ja tam mam długie, bez grzywki ... :))
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Witam, Cię Jaguś, wypoczęłaś?
OdpowiedzUsuńAle super wpis zrobiłaś!Na brzytwę jeszcze bym się zdecydowała, na ogień... straszne! chyba dlatego peruki potem nosili:)) Żarty, żartami, wolę nasze czasy. Włosów mam sporo na głowie, ale roboty przy nich prawie żadnej... bo się kręcą:)
Pozdrawiam serdecznie
Witaj Akwamaryno ... a skąd, wcale nie odpoczęłam. Teraz to tylko praca i praca, już mam tego dość (słoiki i inne rzeczy) :) No tak brzytwa to jeszcze ujdzie, ale z tym ogniem to na łyso widzę :)
UsuńJa też na swoje owłosienie nie narzekam, tylko, że moje owłosienie jest proste, za to córko ma piękne, kręcone (chyba po swojej chrzestnej.
Wspaniala relacja! Osobiscie fryziera nie lubie, ktos zawsze podetnie o centymentr moje wlosy... i maja sie dobrze, zawsze byly dlugie i mysle, ze tak zostanie...
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Dziękuję ...
UsuńJa też okropnie nie lubię chodzić do fryzjera. Gdyby wszyscy byli tacy jak my, to fryzjerzy byliby biedni ...:))
Pozdrawiam serdecznie.
Rewelacyjny post, fantastycznie się czyta tą opowieść. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że się podobało ... :)
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Ach te włosy, problem od wieków, teraz tylko może są bardziej narażone na wszelkie czynniki niekorzystne dla nich
OdpowiedzUsuńSonju jak wiesz włosy są ozdobą kobiecej głowy (panowie mogą być i łysi). Żebyś wiedziała,że kiedyś włosy były torturowane przez człowieka, a dzisiaj przez środowisko (zatrute przez nas). Tak czy siak, to ten włos krucho się ma ...:))
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Witaj JaGuś, ileż zachodu mieli ówcześni podczas dbania o swoje fryzury.
OdpowiedzUsuńJa czym jestem starsza to ścinam włosy na coraz krótsze:)
Pozostawiam serdeczne myśli i życzę Ci dobrego tygodnia:)
Marysiu a wyobraź sobie spanie w tak wysokiej peruce na głowie, nie w łóżku ale na siedząco - to dopiero poświęcenie:)
UsuńA ja czym starsza, to mam te włosy coraz dłuższe ...
Pozdrawiam serdecznie.
Rozgrzałaś tłum do czerwoności tym wpisem! Jest arcyciekawy i działa solidnie na wyobraźnię. Powyciągałaś świetne przykłady, aż trudno sobie wyobrazić te pomady ze smalcu i mąki. A dredy to najnormalniejszy świadomy kołtun, który przy zmianie fryzury trzeba obciąć. Pozdrawiam Cię serdecznie.
OdpowiedzUsuńMasz rację Joasiu,że dredy to nic innego jak zwykły kołtun, który przetrwał do dzisiejszych czasów. Takie dredy są noszone przeważnie przez miłośników rege. Ja lubię muzykę rege, ale dreda na głowie nie noszę.
Usuń"Dredy tworzy się zwykle tapirując grzebieniem i skręcając rękoma czyste, suche włosy. Dredy nie są od razu zbite, potrzebują czasu aby "dojrzeć", wtedy stają się jednolite i nie można odróżnić w nich pojedynczych włosów. Istnieją też inne metody wykonania, takie jak filcowanie ostrą wełną warkoczyków albo proste włosy (bardzo długi proces ale efekt dobry), lub szydełkowanie (włosy wciąga się do środka natapirowanego pasma za pomocą szydełka grubości 0,5 lub 0,55). W zakładach fryzjerskich można także spotkać tzw. "syntetyczne dredy"(sztuczne) które jednak znacznie ustępują jakością naturalnym. Nie są też uznawane przez Rastafarian. Zarówno syntetyczne i naturalne dredy wymagają dużej higieny i długotrwałej pielęgnacji" - znalazłam takie coś w Necie w temacie dredów.
A z tą higieną to może być różnie, zależy kto tego dreda na głowie nosi...:)
Pozdrawiam serdecznie.
Solidna porcja historii :) Jestem pod wrażeniem:) Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńkasia
notatnikkulinarny.blogspot.com
Kasiu dzięki za uznanie, nawet sama nie wiedziałam, że ja taka zdolna jestem ...:)) Kasiu a gdzież Ty bywała, co Cię widać nie było?
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Troszkę zamieszania miałam w rodzinie i kilka wyjazdów, ale zyskałam cudownego chrześniaka i rolą matki chrzestnej się bardzo przejęłam :)
UsuńA TY bardzo zdolna jesteś, skarbnica wiedzy :)
Pozdrawiam serdecznie :)
kasia
Nieraz i tak bywa . Ja teraz to znowu jestem zajęta robieniem różnych przetworów, a to z jabłek, a to niedługo dyni czas przyjdzie, to też czasu będzie mniej na blogowanie.
UsuńBuźka.
tuteż jest przyjemnie na WP jak na blogspocie. Cieszę się że razem znów jesteśmy.
OdpowiedzUsuńAgatko ja też się cieszę :)
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Serdecznosci Ci zostawiam. Życzę miłego dnia. Dobrze, że mamy jeszcze trochę słońca. Całuski.
OdpowiedzUsuńLotuś wielkie dzięki. Ja też się cieszę, że jeszcze troszku tego słońca jest. A przeważnie tak jest, że wrzesień pięknym, słonecznym - miesiącem jest. Pozdrawiam serdecznie.
UsuńInteresujący wpis,kawał dobrej historii,która przywołuje wspomnienia.Pamiętam swoje loki,koki,tapiry:))Lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte wymuszały dbałość o fryzury szczególnie kobiet.Nie pamiętam,aby w moim otoczeniu dziewczęta i kobiety miały niedbale ułożone włosy czy tłuste i rozczochrane.Dziś widuję mnóstwo osób z tłustymi piórami,zmierzwionymi,nie fajnie pachnącymi.A kiedyś usłyszałam historię pewnej kobiety,matki i żony,która uważała,że częste mycie szkodzi włosom,a nosiła koczek i myła je tylko na specjalne okazje;święta,wesela itp.-dla mnie szok.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Dziękuję i powiem Ci, że tak to z tymi włosami jest, że i dzisiaj co niektórzy uważają (chyba), że będą zdrowsi jeśli będą się nie myli. :)
UsuńPozdrawiam serdecznie.
57 year old Electrical Engineer Travus Worthy, hailing from Picton enjoys watching movies like Colossal Youth (Juventude Em Marcha) and Board sports. Took a trip to Longobards in Italy. Places of the Power (- A.D.) and drives a Bugatti Type 57S Atalante. zobacz to teraz
OdpowiedzUsuń