"Bardo proszę"... mocium panie..
Mocium panie... "me wezwanie"..
Mocium panie... "wziąć w sposobie"...
Mocium panie... "wziąć w sposobie,
Jako ufność ku osobie"...
"Zemsta" - A.Fredro, akt IV
Przysłowia osobiste to pewne wyrażenia lub wyrazy oderwane, które bez potrzeby a często gęsto powtarzamy z przyzwyczajenia, wtrącane podczas mówienia. Kiedyś było to nawyknieniem narodowym.
Z. Gloger w "Encyklopedii staropolskiej" pisze, "że prawie każdy Polak zarówno magnat jak szaraczek lub chłop, miał jakieś wyrażenie ulubione, które często powtarzał i po którem znano go wszędzie, a do którego dostawał nieraz przezwisko w historyi".
Tradycja przysłów osobistych jest stara jak świat, sięgająca jeszcze czasów jagiellońskich. Już wtedy niejaki Kacper Maciejowski zasłynął ze swoim osobliwym porzekadłem "bracie ku-ku".
Inny członek tego samego rodu, kanclerz wielki koronny Samuel, co i rusz nerwowo powtarzał: "wiem, wiem". A Piotr Gamrat, arcybiskup gnieźnieński, dla odmiany raz po raz rozkładając dłonie, powiadał w zamyśleniu: "wierę, nie wiem...".
W przypadku tych obydwu panów dostojników: "wiem, wiem", który dzierżył przez lata mniejszą, a potem większą pieczęć, o polityce dziwnie mało wiedział.
Gamrat "wierę, nie wiem" - protektor nauk, humanista, troskliwy mecenas Akademii Krakowskiej, hojny opiekun artystów, wspaniały żarłok, jeden z wytrawniejszych mężów stanu swojej epoki. Można byłoby powiedzieć, że ich ulubione porzekadła nijak się mają do ich życia.
Orzeczono bowiem, że jak Polska Polską nikt jeszcze nie widział większych łgarzy niż oni.
A były to dopieroż skromne początki przysłów osobistych, bo dopiero w następnych stuleciach wszelkie powiedzonka, słóweczka ukochane, indywidualne osobliwości języka rozkrzewiły się z iście sarmacką fantazją.
Dużo pisania byłoby o tych powiedzonkach osobliwych (można by, tomy napisać), bowiem wyrastały one jak grzyby po deszczu.
Ja wybrałam - tylko - niektóre z nich, te które najbardziej mi przypadły. I tak, np. Hetman Stanisław Potocki w każde omal zdanie, trzeba było czy nie trzeba, pchał swoje "re vera" (zaprawdę), że go wreszcie poczęto nazywać Rewera Potocki.
Miast Michał Kazimierz Radziwiłł starczyło powiedzieć "Rybeńko". Podobnie jak i z jego synem, księciem Karolem "Panie Kochanku".
Jan Chryzostom Pasek, jak trafnie zauważył Gloger, nie potrafił obyć się bez ulubionego "po staremu". Kanclerz Jędrzej Zamoyski co chwila wtrącał swoje "panie kochany".
A hetman Jan Klemens z Białegostoku, wszystkim powiadał "moja panno". Płeć, wiek i dostojeństwo rozmówcy były tu bez znaczenia. I pono nie inaczej zwracał się nawet do króla Stanisława.
Zabawił się kiedyś spisywaniem ich Xiążę Biskup Warmiński i zrobił podsumowanie. I wypadło mu, że do szczególniej ulubionych należały: "tandem", "tedy", "ale, ale", "jak się zowie", "uczciwszy uszy" (w formie rozszerzonej "uczciwszy uszy, upraszam pardonu") i - oczywiście - "mospanie dobrodzieju".
Pośród wielu powiedzonek trafiały się i takie, które ludzi, co ich używali wystawiali na śmieszność. Wspomina o takich K. A. Zera, przywołując postać Onufrego Łuckiewicza z Podlasia.
Inny członek tego samego rodu, kanclerz wielki koronny Samuel, co i rusz nerwowo powtarzał: "wiem, wiem". A Piotr Gamrat, arcybiskup gnieźnieński, dla odmiany raz po raz rozkładając dłonie, powiadał w zamyśleniu: "wierę, nie wiem...".
W przypadku tych obydwu panów dostojników: "wiem, wiem", który dzierżył przez lata mniejszą, a potem większą pieczęć, o polityce dziwnie mało wiedział.
Gamrat "wierę, nie wiem" - protektor nauk, humanista, troskliwy mecenas Akademii Krakowskiej, hojny opiekun artystów, wspaniały żarłok, jeden z wytrawniejszych mężów stanu swojej epoki. Można byłoby powiedzieć, że ich ulubione porzekadła nijak się mają do ich życia.
Orzeczono bowiem, że jak Polska Polską nikt jeszcze nie widział większych łgarzy niż oni.
A były to dopieroż skromne początki przysłów osobistych, bo dopiero w następnych stuleciach wszelkie powiedzonka, słóweczka ukochane, indywidualne osobliwości języka rozkrzewiły się z iście sarmacką fantazją.
Dużo pisania byłoby o tych powiedzonkach osobliwych (można by, tomy napisać), bowiem wyrastały one jak grzyby po deszczu.
Ja wybrałam - tylko - niektóre z nich, te które najbardziej mi przypadły. I tak, np. Hetman Stanisław Potocki w każde omal zdanie, trzeba było czy nie trzeba, pchał swoje "re vera" (zaprawdę), że go wreszcie poczęto nazywać Rewera Potocki.
Miast Michał Kazimierz Radziwiłł starczyło powiedzieć "Rybeńko". Podobnie jak i z jego synem, księciem Karolem "Panie Kochanku".
Jan Chryzostom Pasek, jak trafnie zauważył Gloger, nie potrafił obyć się bez ulubionego "po staremu". Kanclerz Jędrzej Zamoyski co chwila wtrącał swoje "panie kochany".
A hetman Jan Klemens z Białegostoku, wszystkim powiadał "moja panno". Płeć, wiek i dostojeństwo rozmówcy były tu bez znaczenia. I pono nie inaczej zwracał się nawet do króla Stanisława.
Zabawił się kiedyś spisywaniem ich Xiążę Biskup Warmiński i zrobił podsumowanie. I wypadło mu, że do szczególniej ulubionych należały: "tandem", "tedy", "ale, ale", "jak się zowie", "uczciwszy uszy" (w formie rozszerzonej "uczciwszy uszy, upraszam pardonu") i - oczywiście - "mospanie dobrodzieju".
Pośród wielu powiedzonek trafiały się i takie, które ludzi, co ich używali wystawiali na śmieszność. Wspomina o takich K. A. Zera, przywołując postać Onufrego Łuckiewicza z Podlasia.
"Człek to był już w latach, chudy jak kij, stary kawaler, a na płeć słabą dziwnie zawzięty. Co tylko jaką pannę zobaczył, już chciał się żenić i nie mieszkając ruszał w konkury. Kłaniał się, krygował, przestępował z nogi na nogę, wąsiska stroszył, duserami sypał jak z rękawa. I żadną miarą nie mógł pojąć , skąd się to bierze, iż każda panna, skoro dwornie zaczął się rozwodzić nad jej urodą, czerwieniała najpierw, potem tłumiła chichotanie, aż na koniec, buchnąwszy śmiechem, rzucała się do ucieczki".
I cóż też mogło być przyczyną tego? Ano, przyczyna tkwiła w ulubionych pana Łuckiewicza porzekadłach, bez których żadną miarą nie potrafił się obejść, przy komplementach także co rusz nimi sadząc. A te były: "sucha rzepko" i "natko pietruszczana" .
Może i my dzisiaj, niczym Xsiążę Biskup Warmiński, zrobimy sobie takie podsumowanie i obaczymy jakież to powiedzonka w naszym języku są najczęściej używane, zasłyszane przez Was?
Oczywiście nie mam tu na myśli wulgarnych słów: "k...", i "h..." itp, które są niemalże nagminnie używane, przez niektóre osoby. Osobiście tego nie rozumiem, przecież nasz język jest piękny i bez tych wulgaryzmów, powiedzonek.
Pośród potoku słów naszego języka, możemy znaleźć wiele innych o wiele ciekawszych wyrażeń, np: "proszę ciebie" czy też "waśnie, waśnie" jak powiadała mojej koleżanki z lat szkolnych mama, "o jagem!" mawiała często moja teściowa.
A ja, chyba też mam swoje ulubione wyrazy "troszku" i "ło matko", a Wy?? Proponuję także obejrzeć ową scenkę, w której to Cześnik dyktuje Dyndalskiemu list, jakby... Klara do Wacława.
Może i my dzisiaj, niczym Xsiążę Biskup Warmiński, zrobimy sobie takie podsumowanie i obaczymy jakież to powiedzonka w naszym języku są najczęściej używane, zasłyszane przez Was?
Oczywiście nie mam tu na myśli wulgarnych słów: "k...", i "h..." itp, które są niemalże nagminnie używane, przez niektóre osoby. Osobiście tego nie rozumiem, przecież nasz język jest piękny i bez tych wulgaryzmów, powiedzonek.
Pośród potoku słów naszego języka, możemy znaleźć wiele innych o wiele ciekawszych wyrażeń, np: "proszę ciebie" czy też "waśnie, waśnie" jak powiadała mojej koleżanki z lat szkolnych mama, "o jagem!" mawiała często moja teściowa.
A ja, chyba też mam swoje ulubione wyrazy "troszku" i "ło matko", a Wy?? Proponuję także obejrzeć ową scenkę, w której to Cześnik dyktuje Dyndalskiemu list, jakby... Klara do Wacława.
A póki co, zapraszam także na gorącą zupkę burakową, którą ugotowałam ostatnio na moim drugim blogu...
Źródła:
"Farfałki staropolskie" - Andrzej Hamerliński - Dzierożyński
"Encyklopedia staropolska" - Zygmunt Gloger
Linki do tego posta:
"Panie Kochanku" - I
"Panie Kochanku" - II
Witam cieplutko
OdpowiedzUsuńu mnie zimniuteńko
życzę miłej soboty
i mało roboty.
Serdeczne pozdrowienia:))
Dziękuję za każdy komentarz i odwiedziny.
Agatuszko czyżbyśmy nie mieszkały w tym samym mieście, bo u mnie wcale nie jest tak zimniuteńko, tylko wręcz wiosennie... :)
UsuńJa również dziękuję.
Pozdrawiam serdecznie.
Mam swoje slowka, ktore wtracam: "koniec swiata", "ludzie"...
OdpowiedzUsuńA zupe z burakow lubie!
Serdecznosci
Judith
Judytko ja też może czasami też lubię powiedzieć: "koniec świata" dodając do tego pół Ameryki. A "ludzie" to "i co ludzie powiedzą". Ty masz łatwiej, bo krócej... :)
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Każdy ma swoje jakieś powiedzonka,
OdpowiedzUsuńnajważniejsze by nie przeszkadzały w konwersacji :-)))
No właśnie moja droga, bo jak co niektórzy co słowo wtrącają swoje "ulubione", to czasami nie wiadomo o czym ten ktoś mówi.
UsuńPozdrowionka.
Witam przypomniałam sobie lekture bardzo piękną i z humorkiem u nas prawie wiosennie i pieknie ,kochana bardzo Ci dziekuje za odwiedziny na moich blogach a mi znikł blog o kuliku w Wisle dałam podobny (nie wiem dlaczego)miłego i słonecznego weekendu pozdrawiam
OdpowiedzUsuńps. miałam napisać że znikł mi post -notka serdeczności
UsuńWandziu jak to, przecież o Twoim kuligu czytałam i komentowałam. Może coś nie tak kliknęłaś?
UsuńJa bardzo lubię czytać A. Fredro i zawsze się uśmieję ile razy bym nie czytała go :))
Domyśliłam się o co Ci chodzi.
Pozdrawiam serdecznie.
Dzieki za radę moglo tak być serdeczności
UsuńProsze ja ciebie nadużywam . Pozdrawiam serdecznie...
OdpowiedzUsuńMojej mamy koleżanka też wtrącała cały czas w zdaniu "proszę ciebie" i nijak potem na nią nie mówiono, tylko, np. mama mówiła do mnie - "dzisiaj jedziemy do "proszę ciebie" i wiadomo było o kogo chodzi :)
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Ja od dziecka często używam "kurdebele". Mój dziadek miał swoje "psia posoka", albo "psia jucha", jak się zdenerwował. Zaraz idę na zupkę, bo lubię buraczankę. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJuż Azalko wolę jak ktoś co słowo powie "kurdebele" czy psia jucha" zamiast "K..." O wiele lepiej to brzmi.
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Ja nadużywam zwrotu 'o tak o?'. :)
OdpowiedzUsuń"O tak o?"... super!
UsuńPozdrowionka.
Powiedzonka tkwią w rodzinach i przechodzą z pokolenia na pokolenie. Obyśmy tylko nie przekazali tych na k. "I taka, mówię, sprawa jest"- to powiedzenie podobało się nam u kuzyna, który go nadużywał. jak mamy dobre humory, to tak mówimy. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńI chyba muszę przyznać Ci rację, bo jeżeli dziecko w domu słysz ciągle powtarzane przez rodziców to samo słowo, brzydkie słowo, to nie ma mu się co dziwić, że i ono później też tak się odzywa.
UsuńCzego mały Jaś się nauczy od rodziców, to potem i sam jest dużym Jaśkiem. "I taka, mówią, sprawa jest".
Pozdrawiam serdecznie.
oj nadużywają ludzie powiedzonek, pojedynczych słów. czasem sensu wypowiedzi trudno się...dosłuchać.
OdpowiedzUsuńmiłego popołudnia:)
Ewuś "słusznie gadasz", bo nie wiadomo gdzie jest sens... :)
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Rzeczywiście dużo osób ma jakieś swój przerywnik.
OdpowiedzUsuńJa chyba nie mam, bo nic mi na myśl nie przychodzi.
Pozdrawiam bardzo cieplutko:)))
Jolu "to nic to" może teraz po tym moim poście coś sobie obierzesz jako przerywnik w zdaniu, a potem Ci to już ostanie... :)
UsuńPozdrowionka.
Wszystko co Fredry jest super! Byłem w Teatrze Polski na PANU JOWIALSKIM w młodości w drugi dzień Bożego Narodzenia.
OdpowiedzUsuńNiestety pisze ze smutkiem, że teraz najbardziej znanym polskim słowem w Polsce i za granicą jest słowo na K.
Po łacinie Curvus znaczy krzywy :) a Clava Curva oznacz krzywy miecz, szabla.
Dlaczego tak się porobiło, że rynsztok zawitał tez na salony??
Ciekawe bardzo. Ja nie znam odpowiedzi.
Pozdrawiam serdecznie
Vojtek co się w liceum łaciny uczył :)
Za Fredrę u mnie masz ogromnego plusa, bo ja też go lubię czytać. A nawet raz zdarzyło mi się być też w teatrze na jego "Zemście"... uśmiałam się co niemiara :)))
UsuńZresztą zawsze czytając go, śmieję się do "ros puchu"(mało nie pęknę), choćbym czytała to już"setny" raz.
Nie wiem dlaczego to słowo na "K" tak ludziom się podoba, a może nie potrafią znaleźć innego zamiennika w języku polskim, bo może za mało słów znają i tak im wygodniej. W tym przypadku nie możemy powiedzieć, iż "Polacy nie gęsi, i swój język znają", a to wielka szkoda!!!
Świat dąży do doskonałości, a z językiem sobie nie może poradzić, "niemożebne, a prawdziwe".
Widzę Vojtku, że nieźle się tej łaciny w liceum nauczyłeś, a za tłumaczenie - dziękuję.
Pozdrowionka.
No właśnie ja się nie mogę nadziwić naiwności kobiet???
UsuńNiedawno zatrzymano oszusta matrymonialnego. Po dwóch dniach znajomości dziewczyny, kobiety pożyczały mu pieniądze! Ja to bym się wstydził poprosić!
Tak same są sobie winne.
Pozdrawiam i nie pożyczam:)
Ps. Tak uczyliśmy się łaciny.. Potem już w moim liceum nie uczono tego języka. Wiesz jak witaliśmy nauczycielkę?? SALVE MAGISTRA NOSTRA :)
Pozdrawiam serdecznie
Same są sobie winne, więc niech później nie płaczą, że im się wielka krzywda stała i dlatego też wolą o tym głośno nie mówić. Ale jako kobieta nie pozostawię i Was bez winy, bo kij zawsze ma dwa końce... no nie?!
UsuńNie miałbyś Vojtku nawet co pożyczać, bo sama nie mam... :))
SALVE MAGISTRA NOSTRA - proszę o tłumaczenie, troszku się domyślam ale nie tak do końca.
Pozdrawiam serdecznie.
Scena pisania listu w "Zemscie jest mi szczególnie bliska, Jago, bo przez pare dobrych lat grałem Cześnika w śląskiej musicalowej (K. Gaertner / M. Makula), tu stosowny link:
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=d5Cazlnfv6U
Co do osobistej paremiologii mam też parę przykładów:
- mój śp. Tatuś często mawiał: "O, Matko Boska Marksistowska!"
- jeden z mych znajomych, gdy zgadzał się z opiniami innych: "Z ust mi to wyjąłeś, nie wkładając"
- działacz kulturalny mego miasta Chorzowa, kiedy się witał: "Cześć, cześć, cześć". Trochę czasu upłynęło nim to rozszyfrowałem: pierwsze "cześć" oznaczało po prostu "cześć"; drugie: "Słyszałeś, powiedziałem ci cześć; trzecie natomiast niestety: "... spadaj!"
całuski niby z makiem kluski
O ja cie, byłeś świetny Andrzeju, obejrzałam sobie kilka razy i wiesz co, mam pytanko do ciebie? Mogę zamieścić w tym poście tego "stosownego linka" za pozwoleniem "mocium pana"?
UsuńZa przykładne przykłady dziękuję.
W takim razie raz "cześć". Jak tylko będę miała jakieś zaszyfrowane słowa, zaraz uderzam do Ciebie "mocium panie"
Całuski lubię, ale maku z kluskami - nie za bardzo :)))
Wiesz, ten mak, potem między zębami mi się gdzieś pałęta.
Całuski, ale bez maku.
Link, JaGo, jak najbardziej, któż nie pragnie, by trafić pod strzechy?! Exegi monumentum... i te klocki!
UsuńMociumpan Klater, Acani, ma tedy baczenie na pozdrowiena Twoje.
Co do maku, JaGuniu, mam pomysł. Wykombinuj jakąś "makówkę" czyli przyjazną naleweczkę na maku. Może być ostra jazda!
czułości w wymiarze bezmiar
No i dałam PLAMĘ...
UsuńPomimo moich szczerych chęci nic z tego nie wyszło abyś trafił pod moją strzechę. Nijak nie mogę zamieścić Twojego linka. Cały czas wyświetla mi tylko jedno - "Video player is too small", czyżbym czegoś miała za mało?
A jeśli chodzi o baczenie, to jeśli nie chcesz Waść mojej zguby, "krokodyla daj mi luby"... :)) Chociaż w dzisiejszych czasach to raczej by się nie sprawdziło - myślę - raczej jakiś najnowszy model samochodu abo willa z basenem :)
A z tym makiem to pomyślę, może cosik tam wykombinuję, niegroźnego a dla samopoczucia iście... błogosławionego :)
Pozdrowionka najszczersze z najszczerszych
Nie uświadamiam sobie żadnych moich powiedzonek, bo raczej starałam się ich unikać z racji mojego zawodu. Za to moja pani doktor (teraz już profesor) na studiach co drugie zdanie powtarzała "prawda". Było to niezwykle irytujące, bo zamiast słuchać wykładu, liczyłam te jej "prawdy".
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
A dlaczego, przecież wykonywany zawód przez Ciebie Aniu, wcale by w tym chyba nie przeszkadzał? Tak myślę.
UsuńA z tą "prawdą" to faktycznie prawda... :))
Pozdrawiam serdecznie.
JaGuś, nauczyciel nie powinien mieć żadnych powiedzonek, szczególnie polonista musi dawać przykład pięknej i poprawnej mowy. Zresztą jeszcze w Studium Nauczycielskim na zajęciach z kultury żywego słowa uczono nas poprawnie się wypowiadać, bo w Wyższej Szkole Pedagogicznej nikogo to nie obchodziło. Możliwe, że jakieś słówko się do mnie przyczepiło, ale nic o tym nie wiem.
UsuńCieplutko pozdrawiam.
Chyba Ci już kiedyś pisałam o tym, że moja pani od polskiego i moja wychowawczyni nigdy nie powiedziała inaczej jak ktoś się spóźnił na lekcję "i znowu się spaźnisz". My i tak wiedzieliśmy, że to jest błędne mówienie, ale dla nas to było wtedy zabawne. Pomimo, że już tyle lat minęło, to cały czas pamiętam o tym. Przecież to tylko takie małe zboczenie ze ścieżki nauki.
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Lękać się teraz począłem, zali mnie Wachmistrzem "Kłaniamnisko" zwać nie poczną...:) Bóg Zapłać za tąż notkę, ku której u siebie rekomendacyi pomieścić sobie pozwolę:)
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Wielkie dzięki Mości Wachmistrzu za rekomendacyj ę na swoim blogu, to dla mnie wielki zaszczyt Tak mówiąc szczerze, to i "Kłaniamnisko" też byłoby piknie...
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Samemu u siebie takie odzywki wychwycić trudno, choć wiem, że nadużywam "kłaniam się!" (nie tak nisko jak Wachmistrz) przy powitaniu. Odpowiadam tak na "cześć", "dzień dobry", "serwus" (rzadko kto już tak mówi) i "czołem!".
OdpowiedzUsuńMój teść w rozmowie z kimkolwiek płci męskiej mówi "bracie" - do znajomego, dyrektora czy proboszcza. No już tak ma...
Mnie prócz przekleństw wszelakich razi "nie?" w wypowiedziach:
"Byłem tam. Nie? I przyszła taka blondynka. Nie? I dałem jej napiwek. Nie?" Koszmar. :-)
Pisząc tego posta też się zaczęłam zastanawiać nad tym czy ja takie odzywki mam i wcale nie było tak łatwo je znaleźć. Druga osoba na pewno szybko by je wychwyciła.
UsuńDiorze, że teść mówił tak tylko do mężczyzn, a nie poszło to w stronę płci odmiennej gdy rozmawiał z kobietami. Mogłoby tak być jak u Jana Klemensa z "moja panno"... :))
A widzisz, teraz też dałeś mi do myślenie z tym "nie". Doszłam do wniosku, że też mnie to mierzi.
Dziękuję za wizytę i serdecznie pozdrawiam.
Ja często "no i cóż" mówię
OdpowiedzUsuńPrzeważnie każdy z nas ma jakieś słowa, których nadużywa, ale nie zawsze możemy je wyłapać...
UsuńPozdrawiam serdecznie.
A ja coś tam coś tam :) ewa
OdpowiedzUsuńA ja "coś tam coś tam" pozdrawiam i za wizytę dziękuję.
UsuńWitaj :)
OdpowiedzUsuńA "Mocium Panie" zawsze wzrusza mnie do łez.
Pozdrawiam wiosennie :)
Witam.
OdpowiedzUsuńTo tak jak mnie, ile razy bym nie czytała, to zawsze płaczę ze śmiechu... "mocium panie".
Pozdrowionka.
Ach, bardzo lubię takie staropolskie ciekawostki, teraz już niespotykane, niestety.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
Ja bardzo lubię też takie ciekawostki staropolskie, szkoda, że tylko w mojej bibliotece, do której chodzę takich książek, o tej tematyce, jest nie za wiele.
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Ojej Zemsta!!! Uwielbiam, a całkiem zapomniałam o niej, gdy miałam chrapkę na dobrą książkę:D
OdpowiedzUsuńTeraz młodzież chyba niewiele czyta książek, widziałam na YOUTUBE jest tyle przeróżnych scenek z "Zemsty" i nie tylko. No i niby fajnie jest, tylko brakuje tego szelestu kartek i zapachu książki.
UsuńA szkoda.
Pozdrawiam serdecznie.
urocza komedyja...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zapraszam
:) :) :)
UsuńPozdrowionka.
Fredrowski język bawi mnie i śmieszy,świetny relaks.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie razi łacina podwórkowa,jeżeli posługuje się nią kobieta,to ją skreśla w moich oczach,a mężczyzna przestaje być dla mnie atrakcyjny.
Czy mam jakieś słowne przyzwyczajenia-;kurcze,kurka wodna-więcej grzechów nie pamiętam:))Trzeba by zapytać kogoś,kto mnie na codzień słucha:))
Pozdrawiam serdecznie.
I gdybyśmy wszyscy takim językiem mówili, zapewne w życiu byłoby nam o wiele weselej... :) I tutaj mi się z Tobą zgodzić trzeba, ja też nie lubię jak z ust kogoś płynie potok brzydkich słów. Już o wiele bardziej mi się podoba, np. Twoja kurka wodna :)
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Życzę żebyśmy świętowały dziś radośnie i spokojnie.
OdpowiedzUsuńŻeby dzisiaj było kolorowo
i bezstresowo.Najwięcej mają witaminy
nasze polskie dziewczyny.
Agatuś ślicznie dziękuję za życzenia i vice-versa... :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Moje przysłowie:
OdpowiedzUsuńA jaaaak?!